środa, kwiecień 24, 2024
Powered by Gantry Framework

Na początek - "Ghost in the Shell" z 1995, później "Ghost in the Shell: Stand Alone Complex". W międzyczasie małe zakupy i najnowszy "Ghost in the Shell". Tak w sumie można podsumować ostatnie 2 tygodnie. Ale zacznijmy od początku...

Na początku był wybuch. Chociaż nie. Na początku było anime z 1995. "Ghost in the Shell" z Motoko Kusanagi i niesamowitym intrem. Przyznaję bez bicia, że jakoś wcześniej nie mogłem się zebrać za obejrzenia tego klasyka. Dopiero niedawno udało mi się go znaleźć on-line i obejrzeć. Później znaleźć, pobrać i obejrzeć jeszcze raz. I od tamtego czasu chodzi za mną cały czas "Making of Cyborg".

Całość filmu ma całkiem prostą fabułę - przyszłość, ludzie zyskali możliwość dokonania cybernetycznego wszczepu. Wszystko na świecie stało się cyforwe. Ludzkie mózgi zostały zmapowane i niektórzy postanowili przenieść je do cybernetycznego odpowiednika. Motoko Kusanagi jest pierwsza w swoim rodzaju - pełnym cyborgiem. Pracuje dla tzw. "Sekcji 9" - wydziału bezpieczeństwa publicznego. Wraz ze swoimi podwładnymi dba o bezpieczeństwie w "New Port City". Pewnego dnia trafiają na ślad "lalkarza" (ang. "Puppet Master"), który okazuje się być powiązany z "Projektem 2501" i Seckją 6. Został on stworzony jako "hak polityczny" na różnych polityków i instytucje.

Cały film ma bardzo filozoficzne podejście do tego, co sprawia że jesteśmy sobą. Czy to nasz umysł, nasze działanie czy nasz całokształt? Co sprawia, że możemy zostać uznani za ludzi?


Późniejszy "Stand Alone Complex" ma mniej filozoficzne podejście i jest bardziej nastawiony na akcję. Całość anime skupia się na incydencie "Człowieka Śmiechu" (ang. Laughing Man Incident). Ze względu na inne podejście do tematu oraz zupełnie inny wątek "SAC" ogląda się zupełnie inaczej. Sporą część fabuły zajmują Tachikomy oraz interakcje bohaterów z tymi robotami. Tachikomy są pewnego rodzaju jednoosobowego czołgu z własną AI, która może się rozwijać. Oglądanie jak Tachikomy coraz bardziej zaczynają zastanawiać się nad sensem swojego istnienia jest fajne. Ogólnie "SAC" jest warte obejrzenia.

BA! Cała seria "Ghost in the Shell" jest warta obejrzenia. No może prawie cała - wyjątkiem jest film z 2017 roku.

 

I teraz będę trochę cyniczny - będąc w kinie film oglądąło się bardzo przyjemnie. Są sceny, które sprawią, że podczas oglądania filmu uśmiech zagości na twarzy.

Jednak... Film ma trochę inne podejście do fabuły. Owszem, nawiązuje bardzo mocno do anime z 1995, jednak całośc wygląda inaczej. Major nie nazywa się Motoko Kusanagi. Przynajmniej nie na początku. Scenarzyści stwierdzili, że ciekawiej będzie gdy Major będzie kimś innym. Owszem, pod koniec filmu okazuje się, że w rzeczywistości nazywa się Motoko Kusanagi a jej obecna osobowość jest efektem działań lekarzy i wszczepienia jej fałszywych wspomnień. Wspomnień, które miały być trzymane w szachu poprzez codzienną dawkę leków na "odrzucenie cyber ciała". Pojawia się jednak Kaze, który zaczyna zasiewać ziarno wątpliwość w umyśle Major - czy oby na pewno jest tą osobą, za którą się uważa? 

Ogólnie fabuła ma ręce i nogi i według mnie warto obejrzeć ten film. Nie wnikam w tematy castingowe (afera z "wybieleniem" filmu). Dla mnie był to bardoz ciekawy film. 


Dodatkowo w międzyczasie stwierdziłem, że zakupię sobie Xiaomi MiBand 2. Jest to bardzo prosta opaska z funkcją zegarka, krokomierza oraz pulsometru. Całość działania jest bardzo intuicyjna, wystarczy włączyć w telefonie Bluetooth oraz ściągnąć na telefon odpowiednią apliakcję. Po uruchomieniu aplikacja sama znajdzie opaskę w swoim najbliższej okolicy i się z nią zsynchronizuje.

Podstawowa aplikacja od Xiaomi pozwala na bardzo podstawowe zarządzanie opaską i wyświetlanie niezbędnych informacji. Jedynym minusem jest fakt, że część z tych funkcji wymaga włączonego Bluetooth'a w telefonie przez cały czas. Dzięki temu możemy zobaczyć kto do nas dzwoni gdy telefon leży przykładowo na drugim końcu pokoju lub gdzieś w torbie/plecaku. Możemy też ustawić filtrowanie powiadomień, dzięki czemu wiemy kiedy przyjdzie SMS.

Miłym dodatkiem jest analiza snu - przez noc opaska mierzy i sprawdza nasz sen. Później, przy synchronizacji rano, wyświetla informacje o tym ile spaliśmy (mniej więcej) oraz ile czasu miała poszczególna faza snu.

Ogólnie urządzenie jest interesujące, dzięki dodatkowym aplikacjom możemy rozszerzyć jego działania (ciągłe mierzenie pulsu podczas wysiłku), a czas pracy na baterii (na chwilę obecną jestem na 11 dniach na jednym niepełnym ładowaniu - do 80%) jest dobry.