Gdy chcesz szybko zrobić klon dysku na nowy możesz być pewien, że coś pójdzie nie tak. I że będzie pod górkę.

Dostałem komputer, który miał problemy z dyskiem. Już wcześniej mając go w rękach stwierdziłem, że jest coś nie tak z dyskiem. Właściciel potrzebował chwili jednak, żeby się zastanowić i kupić dysk.

Gdy w końcu wszystko dostałem mogłem zacząć zabawę z migracją. Etap pierwszy - zbootuj system z pendrive'a i sprawdź stan dysku. Próba pierwsza, druga i trzecia - czarny ekran. Każdorazowo dawałem temu dziadostwu "chwilę" - za trzecim razem była to godzina. A nuż widelec się podniesie.

Nie, jednak nie. Cas uruchomić szare komórki... Podmieńmy dyski i spróbujmy uruchomić komputer z tego pena. Poszło za pierwszym razem... Ok, więc winny jest stary dysk. Tylko gdzie ja miałem obudowę...? W tym momencie mija właśnie 2 godzina jak się tym zajmuję i nadal nic nie osiągnąłem. Ale jestem dobrej myśli.

Znalazłem obudowę, jest aplikacja do kopiowania dysków. Możemy zaczynać. Source - jest. Destination - jest. Bla bla bla - "Force dismount and lock". "Apply". No, chwila przerwy. Czas do zakończenia - 3 godziny. No cóż, wiedziałem że to tyle potrwa. Idę pograć.


Na całe szczęście po 15 minutach postanowiłem sprawdzić jak wygląda postęp. Tia... "Completed. Task failed. Total time: 2minutes 37seconds." For fucks sake! Druga próba, może coś przeoczyłem.

Nie, dokładnie to samo.

Hmm.... A może... O, jest - "Disk Monitor". "Check disk".

...

...

Bad sectory. Praktycznie na początku dysku. Doooobra. Czas na plan B. Którego nie mam. GOOGLE!

 

O, Acronis. Ma opcję "Skip bad sectors". Może się uda. Acronis... 400MB, ok. Szybka instalacja, generujemy obraz ISO. Obraz ISO wymaga IDK, SDK, ADK czy cholera wie czego. 6.6GB. Fuck you! Ale mówi się trudno. Jedziemy.

Ale może jest gdzieś już gotowa płyta...?


Ano jest. Waży 500MB. Jest na torrentach. No nic, zobaczmy czy to coś da.

15 minut później. OK, jest na serwerze, teraz tylko pobrać.

Kolejne 15 minut. Pen, pen, pen... Jest! Rufus... JEST! Utwórz bootowalny pendrive. Tak, wywal dane z dysku.

...

Eee... Tylko co ja na nim miałem? W sumie... Pewnie i tak nic ważnego. (Na szczęście i tak był pusty).

 

Bootujemy. Acronis myśli. O. Source - jest. "Contains errors" - yadda yadda, tak wiem. Destination - jest. "Apply".

Czas trwania - "5 minut". Które trwało pół godziny i raz musiałem kliknąć "Skip errors". Restart. Odłączenie dysków.

Kurwa, hasło. Gdzie ten drugi pen!?

Jest.

Zdjęte.

System się podniósł, działa. Dysk nie ma błędów - SUKCES!

 

Nie ma to jak spokojna sobota w moim wykonaniu... Tia...